W planie na dzisiaj Krynica Morska, ale po dojechaniu do Stegny okazuje się, że jest tu ładny kemping z mnóstwem wolnego miejsca. Zatrzymujemy się więc tutaj (65zł z prądem). Wychodzimy na plażę i tu włosy stają nam dęba z przerażenia- tak nabitej plaży dawno już nie widzieliśmy! I tak samo w obie strony- jak daleko wzrok sięga! Na szczęście minęła już czwarta po południu, więc część plażowiczów, okupujących chyba od rana szczelnie wygrodzone parawanami spłachetki plaży, zwija się wraz ze swoimi zasiekami. Dzięki temu znajdujemy po chwili kawałek miejsca na nasz plażowy namiocik. Wskakujemy do wody i bawimy się przeskakując całkiem duże dzisiaj fale. Potem kopiemy tunele i studnie w plaży, usiłując dokopać się do poziomu morza. Gdy wreszcie Markowi się to udaje, ze zdziwieniem stwierdzamy, że woda w dziurze wykopanej na plaży zaledwie kilka metrów od granicy przyboju jest już całkiem słodka!
Późny obiad przeciąga się nam w kolację i gdy wreszcie znów trafiamy na plażę, okazuje się, że na malowniczy zachód słońca nie ma dzisiaj szans. Od zachodu, w ślad za delikatnymi cirrusami rozszerza się pas coraz gęstszych chmur.