Mamy szczęście: po deszczowej nocy wstaje pogodny dzień. W porcie dużego ruchu nie ma, limity połowowe już dawno wyczerpane, więc kutry obrastają wodorostami przy kei... Wchodzimy na wieżę dzwonniczą na górującym nad miasteczkiem ufortyfikowanym wzgórzu katedralnym. Widać stąd jak na dłoni cały Frombork, port na zalewie, a nawet latarnie morskie w Krynicy i Piaskach na mierzei. Wewnątrz wieży zainstalowano olbrzymie wahadło, które raz poruszone porusza się przez prawie cztery godziny, zmieniając w ciągu każdej godziny płaszczyznę swojego ruchu o około 12 stopni. Efekt ten jest dobrze widoczny już po kwadransie. Jest to demonstracja wahadła Foucault, zwanego tak od nazwiska uczonego, który wymyślił to doświadczenie potwierdzające ruch obrotowy Ziemii. W przyziemiu wieży, w uznaniu dla Mikołaja Kopernika, który spędził we Fromborku wiele czasu pracując nad swoim dziełem, urządzono małe planetarium. Wchodzimy na seans, który atrakcyjny dla Marka, Piotrusia przyprawia niestety o senność. No, ale Piotruś w końcu ma dopiero 3 latka i niekoniecznie rozumie, czym różni się Wenus od Marsa...
Zbliża się południe, więc dziękujemy za miejsce i użyczony prąd (za który nie zapłaciliśmy ani grosza), zwijamy się i jedziemy wokół Zalewu Wiślanego, przez Tolkmicko w stronę Mierzei Wiślanej. W Tolkmicku zatrzymujemy się na chwilę, oglądając nowy pływający pomost portu jachtowego i małą, ale za to pustą i jak najbardziej odpowiednią do opalania (choć niekoniecznie do kąpieli) plażę. W porcie jachtowym przychodzi mi do głowy pomysł, żeby kiedyś (bo na najbliższy rok z górą mamy już plany) opłynąć jachtem wszystkie porciki zalewu. To może być całkiem ciekawe!
Jedziemy dalej.