Irek z Anią zapraszają na śniadanie, które przeciąga się tak bardzo, że w drogę wyruszamy dopiero w południe. Po 50-ciu kilometrach przekraczamy granicę w Ogrodnikach, zastanawiając się, czy dla Obłoczka powinniśmy wykupić winietę. Tuż za granicą litewska policja kontroluje polskie TIRy. Zatrzymujemy się i od policjanta dowiadujemy się, że dla kampera winieta nie jest potrzebna. Wciągamy na flagsztok kurtuazyjną litewską banderę (polska powiewa nad Obłozkiem już od Warszawy) i jedziemy dalej. Zatrzymujemy się na smaczny obiadek 50km przed Wilnem. Jesteśmy na wakacjach, więc nie spieszy nam się - zabawiamy tam chwilę i do Wilna docieramy dopiero po 17 litewskiego czasu (+1h względem czasu polskiego). Zatrzymujemy się u taty Marti, którego rodzina należy do licznej polskiej społeczności na Wileńszczyźnie. Nieco obawiając się o naszego Obłoczka zostawiamy go na parkingu pod blokiem, a sami korzystamy z niezwykłej gościnności gospodarzy.